piątek, 29 stycznia 2010

Pałac Prezydencki ? - Nie, dziękuje - OPINIA

-------------------------------------------------------------------------------------------












Dzisiejszy dzień w mediach zdominował temat rezygnacji premiera Donalda Tuska ze startu w wyborach prezydenckich. Decyzja ta dla wnikliwych obserwatorów życia polityczna nie jest żadnym zaskoczeniem.   

Barbara Brodzińska-Mirowska
 
W kontekście tych wydarzeń warto zwrócić uwagę na trzy sprawy:
1. Decyzja premiera jest jedną z najbardziej odważnych decyzji podjętych przez polityków w ostatnich latach, która być może pozwoli Tuskowi dołączyć do grona najlepszych europejskich polityków ostatnich lat, rzecz jasna w przyszłości. Premier sprawdza się w swojej roli wie też, że bez realnej władzy nie będzie wstanie zrealizować wielu ważnych i niezbędnych dla kraju działań. Donald Tusk zapewne zdawał sobie doskonale sprawę, że o ile w PO znajdzie się bardzo dobry kandydat na prezydenta, który będzie miał realne szanse wygrać z Lechem Kaczyński, o tyle o kandydata na premiera i lidera partii byłoby już trudno. W dużym skrócie, premier kierował się dobrem partii, co nie dziwi, ale także racjonalnym, dojrzały i co najważniejsze długoterminowym spojrzeniem na sytuację i przyszłość kraju. A więc poświęcił, chwilowo, własne ambicje na rzecz dobra partii i ogółu. W tym momencie dla premiera najbardziej sensowny jest taki oto scenariusz. Kandydat PO wygrywa wybory prezydenckie (tu warto nadmienić, że w pierwszych popołudniowych sondażach wykonanych dla TVN24, Bronisława Komorowski – pojawił się w rankingu tuż za Lechem Kaczyńskim, radość posłów PiS jest zatem zdecydowanie przedwczesna), następnie PO wygrywa wyborcy parlamentarne, wówczas PO ze „swoim” prezydentem może przeprowadzić najbardziej istotne reformy. Po dwóch kadencjach premier Donald Tusk, kandyduje na prezydenta. W tym czasie zaś prowadzone zmiany kierują Polskę w stronę systemy kanclerskiego.

2. Premier Donald Tusk swoją decyzją nastręczył PiS nie lada problemu, odbierając koronny argument jakoby rządy PO były ukierunkowane na polityczne ambicje jej lidera. Sytuacja te jest dla PiS rzeczywiście z komunikacyjnego punktu widzenia niezwykle kłopotliwa, a jako przykład służyć mogą komentarze przedstawicieli PiS , które ujawniały duży dyskomfort. Ponadto, Lech Kaczyński w całym przekazie medialny został całkowicie zmarginalizowany. To ważny sygnał dla opozycji. Rezygnacja Tuska nie oznacza wygranej Lecha Kaczyńskiego.

3. Choć cieszy postawa premiera Tuska, smuci niestety jakość debaty i politycznych komentarzy sytuacji. Zabrakło wnikliwych i głębokich analiz. Przekaz i komentarze tego wydarzenia są płytkie.
Chwilę po konferencji premiera ruszyła fala komentarzy, słychać było m.in. o „dezercji” o „pazerności na władzę” o chęci „przykrycia afery hazardowej”. Natychmiast pojawiły się rankingi ewentualnych pierwszych dam. Przebija przez komentarze i analizy polska kultura polityczna. Przebija natura podejrzeń, teorii spiskowych. Przebija brak zaufania do intencji ludzi. Niestety nie wróży to dobrze na przyszłość. Smuci w analizie publicznego i medialnego dyskursu jedna rzecz nigdy nie ma sytuacji, która byłaby dobra, pozytywna. Tusk kandyduje: źle-chce władzy, realizuje własne ambicje kosztem innych, Tusk- nie kandyduje: też źle, dezerteruje, kryje afery, przyzwyczaił się do władzy. Nie dziwi fakt, że społeczeństwo jest do polityki nastawione sceptycznie.

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Public Relations - made by Poland

-------------------------------------------------------------------------------------------












Rok 2009 w polityce upłynął pod znakiem PR. Aktywność na tym polu nie przejawiała się jednak w profesjonalnym działaniu, opartym na zarządzaniu informacją, czy budowaniu relacji i dialogu z otoczeniem z poczuciem odpowiedzialności za słowo,  ale  na MÓWIENIU o public relations, czy raczej nadużywaniu go. Wniosek jest smutny. Nie szukajmy w polskim komunikowaniu politycznym prawdziwego public relations bo go tam nie ma i długo nie będzie. Dlaczego? Ponieważ politycy, za nimi zaraz dziennikarze zwyczajnie pojęcia tego nie rozumieją, a już na pewno nie wiedzą co się nim robi.

Barbara Brodzińska-Mirowska


Pierwsze agencje public relations pojawiły się w Polsce w latach dziewięćdziesiątych, jednak dopiero w ostatnim dziesięcioleciu PR nabiera charakteru. Na świecie ma ono nieco dłuższe tradycje, choć nadal uznaje się tę dziedzinę za relatywnie młodą. Nie brakuje jednak opinii, że elementy, które w dużej mierze współtworzą public relations takie jak informowanie społeczeństwa, przekonywanie ludzi oraz ich integrowanie, istnieją tak długo jak społeczeństwo.(1)Z public relations w dzisiejszym rozumieniu mamy do czynienia dopiero wraz z początkiem XX wieku. Dziedzina ta najszybciej i najwyraźniej rozwijała się oczywiście w USA. W latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku wrosło zapotrzebowanie na stworzenie organizacji, która zrzeszałaby praktyków public relations. Tak też się stało - w 1947 powstało Amerykańskie Towarzystwo Public Relations (Public Relations Society of America – PRSA)(2).


            Jak zdefiniować public relations? Definicji jest dużo, obecnie mówi się o około dwóch tysiącach(3). Nie mniej jednak należy się spodziewać, że będzie ich przybywać wraz z dalszym rozwojem branży. Jednak najbardziej powszechne perspektywy ujmują public relations jako: element zarządzania organizacją, zarządzanie informacją lub jako element ogólnej strategii komunikacyjnej. Precyzyjną definicję przedstawia Krystyna Wojcik: „public relations jest systemem działań z zakresu komunikowania społecznego, społecznym procesem o charakterze konstruktywnego dialogu: świadomą, intencjonalną, celową, metodyczną, zatem systematyczną, planowaną, opartą na badaniach i analizach, wykorzystującą dorobek tych wszystkich nauk, które tworzą szansę skuteczności, trwałą, długookresową, gdyż charakter celów wymaga kontynuacji i dłuższych okresów realizacji, nakierowaną na ukształtowanie pożądanych relacji między organizacją podejmującą się tej działalności (...) a tą częścią otoczenia, którą jest ona zainteresowana i którą nią się interesuje obecnie lub może interesować się w przyszłości, jakość tych relacji wyrażają takie wartości jak: wzajemne zrozumienie, zaufanie, wiarygodność, poparcie, pozytywne nastawienie i postrzeganie, ograniczenie konfliktowości stosunków, wyrównywanie interesów, dobro społeczne”.(4)


Tymczasem, jeśliby budować definicję public relations na podstawie przekazu w mediach wnioski byłyby zgoła odmienne, bowiem powszechnie kojarzy się ono z kłamstwem, budowaniem nieprawdziwego przekazu, propagandą! PR stracił reputację w momencie, kiedy zaczęto używać go do opisania działań politycznych, które na domiar tego nigdy działaniami takimi nie były.  Potwierdza to raport „PR w ustach polityków” przygotowany na zlecenie Związku Firm Public Relations, z którego wynika, że w większości wypowiedzi polityków termin public relations pojawia się w jednoznacznie negatywny kontekście, tylko jedna wypowiedź na pięćdziesiąt miała neutralny charakter. Negatywne konotacje pojęcia są niestety utrwalane przez samych dziennikarzy, którzy niejednokrotnie wykazują się równie dużą niewiedzą w tym zakresie jak politycy. Burzliwą dyskusję na temat degradacji pojęcia public relations w polskim dyskursie publicznym rozpoczął Związek Firm Public Relation, który w liście otwartym w roku 2009 stanowczo sprzeciwił się temu procederowi. I chwała za to!


            Wracając do politycznego PR, trzeba zauważyć, że w żywotnym interesie każdej partii politycznej, zwłaszcza rządzącej jest sprawna komunikacja ze społeczeństwem. W dojrzałych zachodnich demokracjach nikogo nie dziwi fakt, że dla rządu pracują specjaliści z zakresu komunikowania, a już na pewno nie jest to postrzegane w kategoriach propagandy, czy manipulacji opinią publiczną. W wielu analizach życia społeczno-politycznego zwraca się uwagę na potrzebę budowania społeczeństwa obywatelskiego. Pierwszym krokiem ku temu jest właśnie jasna i uczciwa komunikacja między elitami politycznymi a wyborcami. Nie warto zatem tak demonizować politycznego PR, bowiem jeśli tylko stosowany jest zgodnie z etyką(5) może przynieść korzyści i rządzącym i rządzonym.


Powstaje pytanie skąd w naszym życiu publicznym tyle niechęci dla działań z zakresu profesjonalnej komunikacji public relations w polityce. Odpowiedź jest prosta: po pierwsze niezrozumienie pojęcia, po drugie nie umiejętne stosowanie technik public relations, który najczęściej jest sprowadzany do wysyłania informacji prasowych i organizowania konferencji prasowych, po trzecie kultura polityczna polskiego społeczeństwa, silnie jednak zdeterminowana czynnikami historycznymi.


Pozytywny akcent na koniec. Pociesza świadomość premiera Donalda Tuska, który ratuje honor i polityków i komentatorów, w wywiadzie dla Przekroju w rozmowie z Piotrem Najsztubem:




PN. „Główny zarzut po roku Pana rządów brzmi: PR mają dobry teraz niech się wezmą do konkretów”


DT. Jestem nie czuły na te zarzuty, tu moja wrażliwość się wyczerpała. Ponieważ znam się trochę na PR, muszę powiedzieć, że to jedna ze słabszych stron rządu”(6).




Premier trafił w sedno, każdy kto choć w minimalnym stopniu rozumie słowo PR i to co się za nim kryje, dawno już zdążył się zorientować, że public relations to wciąż dla polityków kolacji i opozycji pojęcie obce. Jednak skoro premier sam wskazuje – słusznie -, że PR jest słabą stroną rządu, to wypada liczyć na to, że wkrótce obserwować zaczniemy narodziny prawdziwego politycznego PR w Polsce.


[1] Bernays E. 1952. Public Relations, University of Oklahoma Press, za: Bates, D.2006. Public Relations from Dawn of Ciwilization, www.instituteforpr.org.
[2] zob. www.prsa.org.
[3] Wojcik.K. 2005. Public relations. Wiarygodny dialog z otoczeniem, Placet,  s. 21
[4] Ibidem, s. 27.
[5] Trzeba ponadto zauważyć, że kodeksy etyczne public relations wykluczają jakiekolwiek działania, służące pozbawieniu kogokolwiek czci i godności. Wszystkich zainteresowanych odsyłam do kodeksów etycznych public relations ustanowionych m.in. przez Związek Firm Public Relations (Karta Dobrych Praktyk), Międzynarodowe Stowarzyszenie Public Relations (Code of Conduct), Stowarzyszenie Public Relations Ameryki.
[6] Przekrój z dnia 01.05.2009, cyt. Za Raport „ PR w ustach polityków”, www.zfpr.pl, dn. 23.01.2010.





niedziela, 24 stycznia 2010

Przegląd tygodnia

-------------------------------------------------------------------------------------------











18.01.10 – Poniedziałek
Jerzy Kropiwnicki został odwołany z urzędu prezydenta Łodzi. Przy frekwencji 22,2% otrzymał aż 96% głosów negatywnych. Jednak z punktu marketingowego najważniejsza była konferencja prasowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. W trakcie tego wydarzenia prezes zapewniał, że Kropiwnicki „wygrał, choć przegrał” oraz, że należy coś zrobić aby nie dochodziło do „moralnie sprzecznych paradoksów”. Takiego popisu językowego dawno już nie było w polityce. Jak widać nawet z porażki można zrobić tryumf.

19.01.10 – Wtorek
W Radiu Zet poseł Giżyński wypowiadał się bardzo szczerze na temat sytuacji, która miała miejsce na ‘Balu Dziennikarzy”. Chodziło o pocałunek Doroty Rabczewskiej (Dody), który ofiarowała Prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu. Poseł Giżyński oprócz nieskrywanej zazdrości stwierdził, że za tym wydarzeniem stoją PiSowscy Spin Doktorzy. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyż w tej sytuacji zyskuje zarówno Prezydent, jak i Doda. Jednak dziwne jest to, że poseł Giżyński z taką łatwością obnaża  strategie spin doktorów PiSu. Być może ta dekonstrukcja była celowym, wyprzedzającym zabiegiem, który miał w efekcie odebrać broń PO. Jeżeli tak zostało to wymyślone to gratulacje dla Panów Kamińskiego i Bielana.

20.01.10 – Środa
Nowy sondaż, nowe wyniki. PO ciągle ma silną pozycję, dodatkowo pomimo licznych zawirowań na scenie politycznej wyborcy w przeważającej większości darzą właśnie PO sporym zaufaniem. Jednak w szczegółowych ocenach PO nie wypada już tak dobrze. Gabinet Donalda Tuska nie jest oceniany zbyt przychylnie a jego prace, według ankietowanych, nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Po grudniowym spadku zaufania do PO, taki sondaż może dobrze rokować na przyszłość. Szczególnie, że wszelkie działania polityczne w zbliżającym się okresie, będą ocenianie przez pryzmat nadchodzących kampanii.

21.01.10  – Czwartek
Zbigniew Chlebowskie + komisja śledcza ds. Afery Hazardowej. To główne wydarzenie dzisiejszego dnia, które zdominowało przekaz medialny. Sam Chlebowski od rana zapewniał, że jest bardzo spokojny i „przeczytał stos książek psychologicznych”, co miało dodatkowo wpłynąć na jego zachowania podczas przesłuchania. Efekty można oceniać różnie – niewątpliwie przez większość czasu Chlebowski był opanowany, co ważne wielokrotnie zwracał się do przesłuchujących per „Szanowny”, co zapewne miało stworzyć wrażenie głębokiego respektu i obniżyć czujność komisji. Chlebowski wypadł na przesłuchaniu przyzwoicie, jednak nie powalił na kolana swoją elokwencją, mógł wykorzystać tą sytuację i stworzyć przedstawienie „jednego aktora”.

22.01.10 – Piątek
Mirosław Drzewiecki + komisja ds. Afery Hazardowej. Duży błąd popełniony przez byłego ministra sportu. Pan Drzewiecki nie stawił się na przesłuchaniu ze względów zdrowotnych. Jak mogliśmy dowiedzieć się z mediów – chodziło o chore gardło byłego ministra. Oczywistym jest fakt, że ktokolwiek z jakichkolwiek pobudek nie stawi się na komisje, będzie podejrzewany o strach i nieprzygotowanie. Pan Drzewiecki mógł być przygotowany rewelacyjnie, lecz taki obrót sytuacji sprawił, iż rozpoczęła się masowa produkcja wszelkiej maści teorii – czy minister się bał? Może wiedział o czymś, czego nie chciał ujawniać? Może ktoś mu kazał dzisiaj zrezygnować z przesłuchania? Chory czy nie, były minister na komisję stawić się powinien, ostatecznie można by ją przerwać ze względów zdrowotnych. A tak zostaje nam tylko snucie domysłów i tworzenie kolejnych teorii.

23.01.10 – Sobota
Miller i Oleksy wracają do łask SLD. Ruchy te związane są niewątpliwie z częścią elektoratu, którą Ci dwaj politycy są w stanie pozyskać. Jednak pamiętajmy, że oboje w ostatnich miesiącach nie kojarzą się z pozytywnymi wydarzeniami politycznymi. Oleksy odszedł z SLD po ujawnieniu taśm, na których rozmawiał z Gudzowatym o politykach lewicy, z kolei Miller po odejściu z SLD zaliczył start w wyborach z listy Samoobrony. Czy decyzje wyborcze będą się aż tak kalkulowały lewicy, żeby przywracać starych graczy do gry ?


24.01.10 – Niedziela
W Niedzielnym programie Moniki Olejnik w Radiu Zet doszło do nietypowej sytuacji. Joachim Brudziński z PiSu opuścił radiowe studio w momencie, gdy zobaczył tam Janusza Palikota z PO. Tłumaczył się później, iż nie posiada kwalifikacji do dyskusji z posłem Palikotem. Czyżby ekscentryczny i niekiedy ekstremalny wizerunek Palikota aż tak przestraszył posłów opozycji, że boją się z nim dyskutować. Odmowa dyskusji zazwyczaj nie jest dobrym rozwiązaniem i daje wiele do myślenia.

sobota, 23 stycznia 2010

Polscy konsultanci polityczni ?

-------------------------------------------------------------------------------------------














Wielokrotnie w artykułach poruszałem kwestię konsultantów politycznych. W większości kwestie te odnosiły się do amerykańskiego rynku politycznego. Czy w Polsce istnieje możliwość wykształcenia się profesjonalnych konsultantów polityczny? Czy nasz system polityczny gwarantuje możliwość swobodnego działania w takim zawodzie? Na te pytania chciałbym odpowiedzieć w niniejszym artykule.

 Michał Leksiński

Od 1787 roku w Stanach rozwija się szeroko pojęta demokracja na wielu płaszczyznach: ekonomicznej, politycznej i społecznej. Jednak dopiero w 1933 roku pojawiły się wzmianki o pierwszych konsultantach politycznych. Jakie warunki musi więc spełniać system zarówno polityczny jak i wyborczy, aby zaistniała odpowiednia sytuacja dla wykształcenia się zawodu konsultanta. Po pierwsze wielowiekowy rozwój demokracji w Stanach znacząco wpłynął zarówno na liberalizację procesów wyborczych, jak również na ich przebieg. W toku historii wykształciły się chociażby zasady finansowania kampanii, które pozwalają czerpać ogromne pieniądze na kolejne elekcje, nie tylko z budżetu państwa. Innym czynnikiem jest system wyborczy, który w Stanach nader silnie kształtuje możliwości konsultantów politycznych. Wybory do Senatu (co 2 lata 1/3 składu), wybory do Izby Reprezentantów (również co 2 lata) i w końcu wybory Prezydenckie (co 4 lata). Tak ukształtowany harmonogram kadencji sprawia, że kampania w USA trwa niemal permanentnie. Każdy liczący się kandydat rozpoczyna swoje działania kampanijne już na rok przed wyborami. Taki system daje ogromne możliwości konsultantom. Wiadomym jest, że w trakcie kampanii należy wykonać ogrom pracy, z którą sam kandydat nie jest w stanie sobie poradzić. Tutaj z pomocą przychodzą mu, różnej maści, specjaliści od kampanii – konsultanci polityczni. Tak sytuacja wygląda w kolebce konsultingu – Stanach Zjednoczonych. A jak jest w Polsce ?
Primo – nasza demokracja ma zaledwie 21  lat, to sprawia, że wiele mechanizmów demokratycznych nie do końca zdołało się wykształcić. To z kolej warunkuje fakt, iż nasz rynek wyborczy nie jest jeszcze przygotowany na kreację zawodu jakim jest konsultant. Przykładem niech będzie fakt, iż obecne elity polityczne w dużym stopniu pochodzą wprost ze swoich partii „poprzedniczek”, np. SLD jest ciągle utożsamiane częściowo z komunistami. Konsultanci to ludzie niezależni, nie należący do konkretnych partii politycznych. Mogą naturalnie posiadać swoje preferencje i pracować dla partii, której program im odpowiada, lecz muszą być przygotowani również na pracę dla innych obozów partyjnych. W Polsce kampaniami zajmują się osoby będące w partiach politycznych (nierzadko prominentni politycy). Za przykład weźmy Adama Bielana i Michała Kamińskiego z Prawa i Sprawiedliwości. Rzadkością są osoby bezpartyjne projektujące całe strategie dla polskich partii i kandydatów (choć wyjątki się zdarzały – Jacques Seguel – 1995 kampania Aleksandra Kwaśniewskiego). Dodatkowo polski system wyborczy sprawia, że przerwy między wyborami są dość długie co utrudnia znacznie wybicie się konsultantowi politycznemu na rynku. Inną sprawą jest mentalność polskich parlamentarzystów, którzy jeszcze nie do końca wierzą w siłę marketingu między wyborczego, za który odpowiedzialni są również konsultanci polityczni.
                Podsumowując, obecnie polski rynek wyborczy nie jest jeszcze gotowy na kreację zawodu jakim jest konsultant polityczny. Nasza demokracja jest zbyt młoda a politycy zbyt uparci w swych przekonania dotyczących tego jak prowadzić kampanię i jak dbać o swój wizerunek. Jednak wydaję się, że konsulting polityczny jest kolejnym etapem na drodze rozwoju demokracji i w pewnym momencie nie da się od niego uciec. Trudno jest przewidzieć kiedy, korzystanie z usług profesjonalistów, stanie się normą. Ten rok, który obfitować będzie w kampanie wyborcze, w pewnym stopniu pokaże kierunek zmian i da wskazówkę jak szybko na naszej rodzimej scenie politycznej pojawi się kolejny aktor – konsultant polityczny.

|{PR}olityka w 2010 roku

-------------------------------------------------------------------------------------------














Witamy w nowym 2010 roku. Okres grudnia 2009 i stycznia 2010 był czasem podsumowań działalności Fundacji Kopernikańskiej, dlatego artykuły na naszym blogu nie pojawiały się tak systematycznie. Od teraz, starym już zwyczajem, co tydzień pojawiać się będzie "Przegląd Tygodnia" oraz nowe artykuły dotyczące komunikacji politycznej i marketingu w polityce.  Dodatkowo w tym roku chcielibyśmy uzupełnić treści naszego bloga o wywiady z osobami zajmującymi się zawodowo kreowaniem wizerunku i komunikacją w polityce. Już w najbliższą niedzielę ruszamy z nowymi materiałami.

Zapraszamy do lektury.